Poranek 1 stycznia wygląda inaczej dla każdej grupy ludzi.
Niektórzy zaczęli go z kacem. W tej sytuacji najlepszym wyjściem jest udać się do knajpy na kacburgera, bądź zużytkować cały zapas jaj na stawiającą na nogi jajecznicę.
Niektórzy nie dostrzegli różnicy między nocą a porankiem, bo nie dali rady zasnąć. Prawdopodobnie zmagają się z przewlekłym stanem, który ciężko określić; fraza “życiowe zmulenie” nie byłoby dalekie od prawdy. Całą noc spędzili rozkminiając sens życia i wyrzucając postanowieniom noworocznych ich bezsens i krótkotrwałość.
Inni poszli spać o pierwszej w nocy, wstali z lekkim tylko zmuleniem i dającym się zignorować bólem głowy, a potem starali się zdecydować, czy warto dziś zjeść śniadanie. Wszak pierwszy posiłek roku ma potencjalnie spore znaczenie – w myśl stwierdzenia “jesteś tym, co jesz”. Strach przed błędem popchnęła ich najpierw do spożycia szklanki wody, przygotowania herbaty, a dopiero potem sięgnięcia do lodówki po spoczywające w niej od Świąt pomelo (podobno lekkostrawne).
Po przekąsce stworzonej z pomelo uznali, że Nowy Rok najlepiej rozpocząć, robiąc sobie zasłużony odpoczynek, wszak trzeba skumulować siły na następne 365 dni. Zamknęli się zatem w pokoju, uznając, że może najdzie ich wena na poczynienie postanowień na pozytywne zmiany w swoim życiu. Zabrali się także za realizowanie zawsze aktualnego celu, czyli czytanie więcej. Wskaźnik na barometrze motywacji uniósł się o dwa milimetry w górę.
W międzyczasie przez ich pokój przewinął się lekki obiad, kilka kostek gorzkiej czekolady, przekąski i bogate w potas owoce. Przecież siła, także mentalna, pochodzi z jedzenia.
Czy motywacja, gify, i filmiki uśmiechniętych blogerek na YouTube to naprawdę to, czego potrzeba nam w Nowy Rok? Czy postanowienia noworoczne to nie gwałtowne wspinanie się w górę, aby prędko po pierwszym-drugim wzniesieniu spaść z niej na cztery litery?
Może po prostu niech każdy zajmie się tym, co do tej pory robił. Tylko trochę lepiej. Bo nie o to chodzi, żeby co roku startować na nowo, tylko dlatego że na ścianie pojawia się zeszyt z nowymi obrazkami i liczbą 2017 na okładce.
Bo stare przysłowie ludowe głosi: gdzie są oczekiwania, tam jest rozczarowanie. A gdzie jest bezmyślność i automatyczność, tam są efekty. Czy jakoś tak.